Przegląd rynku, III 2021: W handlu jabłkami bez zmian
„Na Zachodzie bez zmian” – tak brzmi tytuł jednej z najpopularniejszych powieści XX wieku. Odnosi się on do nagłówków gazet z okresu pierwszej wojny światowej, które relacjonowały wielomiesięczny brak postępów militarnych na froncie zachodnim. Książka opisuje trudne warunki walki w okopach, które wyniszczały ludzi fizycznie i psychicznie. Młodzieńców wysyłano na front, by strzelali i zabijali swoich równolatków, którzy podobnie jak oni sami, pogrążeni byli w tym bezsensownym konflikcie, z którego nikt nie mógł wyjść zwycięsko.
Na rynku jabłek deserowych mamy sytuację niemal jak w okopach pierwszej wojny światowej. Zastój i brak perspektyw na wzrosty cen owoców udziela się producentom, pogarszając nastroje w branży. Mijają kolejne tygodnie i miesiące sezonu przechowalniczego, rosną nakłady na produkcję i przechowywanie każdego kilograma jabłek wprowadzanego na rynek, a ceny niewiele różnią się od tych, które można było otrzymać bezpośrednio po zbiorach. Nie jest dobrze. Po wyjątkowo korzystnej końcówce sezonu handlowego w 2020 roku, chyba nikt, kto we wrześniu i październiku wkładał owoce do chłodni KA, nie spodziewał się, że pod koniec marca za kilogram Szampiona czy Ligola dobrej jakości będą oferować mu 1,3 zł…
Przecież oznacza to, że inwestycje w chłodnie z kontrolowaną atmosferą i długie przechowywanie jabłek, w których przed kilkunastoma laty dopatrywano się sposobu na pewny zysk, tracą swoją skuteczność w podnoszeniu wartości towaru. Na potrzeby prostego rozrachunku możemy przyjąć, że koszt przechowywania kilograma owoców wzrasta o 5 gr w ciągu miesiąca. Czy opłaca się zatem przechowywać jabłka w kontroli do marca – kwietnia, żeby dostać za nie 10 gr więcej niż oferowano w sprzedaży „na pniu”, zaraz po zbiorach? Jeżeli taka sytuacja się utrzyma, perspektywa dla sektora produkcji owoców maluje się w czarnych barwach. Tym bardziej, że rząd raczy nas licznymi „noworocznymi prezentami”, takimi jak choćby opłata mocowa, w efekcie której koszty energii będą jeszcze wyższe.
Gdzie te zapasy?
Jednocześnie bombardowani jesteśmy informacjami o dużych zapasach jabłek deserowych, które mają uzasadniać brak jakichkolwiek wzrostów cen pomimo upływu czasu. Mówi tak WAPA, mówią tak pośrednicy. Ponoć zebraliśmy tak dużo, że chłodnie pękają w szwach. W Europie Zachodniej zapasy jabłek topnieją, rosną zatem ich ceny. U nas wręcz przeciwnie. Można odnieść wrażenie, że od tej kontrolowanej atmosfery jabłka w jakiś cudowny sposób się rozmnożyły, bo niektóre grupy producenckie postanowiły po połowie marca obniżyć ceny o 10 gr… O tej porze roku jabłek raczej ubywa, a nie przybywa, a na rynku jest przecież tak, że w miarę obniżania się podaży jakiegoś towaru, jego ceny powinny rosnąć.
Te mityczne zapasy jabłek w polskich chłodniach są jak Yeti – każdy o nim słyszał, ale nikt go nie widział. Szczególnie jeśli chodzi o jabłka wysokiej jakości, których poszukuje rynek. Po wyjątkowo trudnym sezonie - przymrozkach, które trwały do końca maja, gradobiciach, ulewach w okresie zbiorów, z jakością owoców w chłodniach KA jest naprawdę krucho. Przekonują się o tym producenci, którzy otwierają komory, zaś bezpośrednio świadczy o tym spory spadek cen jabłek przemysłowych. Odsort z chłodni KA zasilił zakłady przetwórcze, w związku z czym chłonny rynek jabłek przemysłowych szybko się wysycił (więcej o obecnej sytuacji na rynku jabłek przemysłowych pisaliśmy niedawno w artykule, do którego link znajdą Państwo poniżej). Rozczarowuje również jędrność jabłek, która w wielu przypadkach jest niezadowalająca z punktu trwałości handlowej owoców czy tym bardziej ich eksportu.
Jak kształtują się ceny?
Przyjrzyjmy się danym przedstawionym w tabeli 1. Zestawiono w niej ceny, które oferowały grupy producenckie za główne odmiany jabłek w drugiej dekadzie marca 2021 oraz rok wcześniej. Rzuca się w oczy znacznie niższy poziom obecnych cen większości popularnych odmian w porównaniu z rokiem ubiegłym. W przypadku Idareda, Ligola, Szampiona i Jonagoreda, różnica na kilogramie wynosi aż 40 gr. Pamiętajmy, że w marcu 2020 dopiero zaczęły do nas docierać pierwsze echa pandemii. W Polsce nie było jeszcze efektu zbiorowej paniki, który w kolejnych tygodniach miał ogromny wpływ na wzrosty cen owoców ziarnkowych. Mimo to „przedpandemiczne” ceny wspomnianych odmian jabłek były dużo wyższe niż obecnie.
Natomiast odmiany Gala i Golden Delicious, które wciąż uznawane są za najbardziej perspektywiczne na światowym rynku, a także Red Jonaprince, płaciły w tym roku podobnie jak w 2020. Szczególnie Gala i Golden wydają się być taką „bezpieczną przystanią” dla producentów, gdyż ich ceny – z racji wysokiego popytu zagranicznego – są mniej wrażliwe na wahania.
Odmiana |
Cena w marcu 2020 [zł za kg] |
Cena w marcu 2021 [zł za kg] |
Golden Delicious 70+ |
1,7 |
1,7 |
Red Jonaprince 70+ |
1,7 |
1,5 |
Jonagored 70+ |
1,7 |
1,3 |
Gala paskowana 70+ |
2,1 |
2,1 |
Gala Must 70+ |
1,8 |
1,7 |
Szampion 70+ |
1,7 |
1,3 |
Ligol 70+ |
1,8 |
1,4 |
Idared 70+ |
1,4 |
1 |
Tabela 1. Ceny głównych odmian jabłek w grupach producenckich w drugiej dekadzie marca 2020 i 2021.
Czy są szanse na wzrosty cen jabłek deserowych?
Bardzo chcielibyśmy widzieć sytuację bardziej optymistycznie, niestety fakty zdają się przemawiać inaczej.
Świadczą o tym notowania poszczególnych odmian jabłek na rynkach hurtowych. Ten kanał zbytu, choć ma niewielkie znaczenie w całości zdominowanego przez markety i grupy producenckie obrotu jabłkami, wydaje się być najbardziej wiarygodny jeżeli chodzi o prognozy, gdyż ceny sprzedaży owoców ustalają tam sami sadownicy w bezpośrednich transakcjach ze swoimi odbiorcami.
A na rynkach hurtowych wciąż wysoka podaż jabłek oraz ceny, które pamiętamy sprzed świąt Bożego Narodzenia: 20 – 25 zł za skrzynkę większości popularnych odmian (Szampion, Ligol, Jonagored). Jak na razie, brak perspektyw, aby sytuacja w handlu hurtowym miała się diametralnie zmienić. W sezonach minionych często bywało, że mniej więcej w lutym sprzedaż na rynkach hurtowych nabierała rozpędu i można było obserwować stopniowe wzrosty cen. Obecnie panuje zastój.
W marcu dużo mówiło się o apelu jakiejś grupy sadowników, aby nikomu niczego nie sprzedawać za mniej niż 2 zł za kg. Jak można było się spodziewać, nie przyniosło to żadnego efektu. Tego rodzaju postulaty, chociaż nie są pozbawione sensu, nie mają szans na realizację. W szczególności w roku takim jak ten, kiedy jabłek nie jest może bardzo dużo, ale też ich nie brakuje.
Każdy analizuje sytuację na rynku według własnych kryteriów, a decyzję o rozpoczęciu bądź wstrzymaniu sprzedaży podejmuje indywidualnie. Jest nas tak dużo, że wstrzymanie sprzedaży przez jakąś grupę sadowników nie spowoduje braków towaru na rynku. Zawsze znajdzie się liczne grono, które sprzeda jabłka za tyle, ile akurat oferują, nawet jeśli ceny nie będą satysfakcjonujące. Nie można za to nikogo winić, bo każdy pracuje na swój rachunek i bierze pod uwagę własne zobowiązania. Mamy już marzec, a z czegoś przecież trzeba żyć.
Na pytanie postawione w tytule akapitu można odpowiedzieć z dużym prawdopodobieństwem: oczywiście, że wzrosną. Ale o ile? Jeżeli nawet ceny podniosą się o 10 czy 20 gr, to biorąc w rachubę koszty przechowywania, nic nam po takich wzrostach. Obserwując dotychczasową dynamikę cen (czy raczej jej brak), trudno zakładać, że w okresie kwietnia nagle podskoczą o 40 lub 50 gr. Mówi się, że nadzieja matką głupich, ale też że nadzieja umiera ostatnia.
Jak do tej pory, sezon 2020/2021 bardzo rozczarowuje. Entuzjazm z okresu zbiorów, kiedy wydawało się, że czeka nas bardzo korzystny czas w handlu jabłkami, dawno już ostygł. Przewidywania, że szansę na zbyt w dobrej cenie będzie miał nawet wadliwy towar, można dziś potłuc o kant… stołu. Nadal kartą przetargową jest najwyższa jakość. Jeżeli wyciągać jakieś wnioski na przyszły sezon, to właśnie takie, by o tę jakość zawsze zabiegać.
Związane z tematem
Wyraźne spadki cen przemysłu. Co dzieje się na rynku jabłek przemysłowych?
Podsumowanie handlu jabłkami z chłodni zwykłych w sezonie 2020/2021
Komentarze
Brak komentarzy