Czy Gala się jeszcze opłaca? - podsumowanie handlu Galą w sezonie 2020/21
Struktura odmian jabłoni, które uprawia się w Polsce, coraz bardziej przypomina strukturę odmian w krajach zachodnich. Musimy dostosowywać naszą produkcję do perspektywicznych rynków, a oczywistym faktem jest to, że w najbliższych latach to prędzej Zachód, a nie Wschód Europy, będzie odbiorcą polskich jabłek.
Dlatego też ubywa Glostera czy Idareda, za które w czasach szczytowej wymiany handlowej między Polską a Rosją można było uzyskać bardzo dobre pieniądze, zaś przybywa tych odmian, które cieszą się zainteresowaniem zachodnich kupców – Gali, Golden Deliciousa czy Jonagolda i jego sportów.
Spośród tej „trójcy”, to właśnie z Galą polscy sadownicy wiążą największe nadzieje. Przewiduje się, że w przyszłości Gala przyćmi zachodzące słońce Golden Deliciousa, na którego wciąż jest ogromne zapotrzebowanie, ale Europa powoli wysyca się jego słodkim smakiem. Pewnie będziemy sadzić Galę do samego oporu, aż w końcu sami zepsujemy sobie rynek jej nadmiarem. Popularne powiedzenie, że od przybytku głowa nie boli, nie ma niestety zastosowania w produkcji sadowniczej. Póki co zagrożenie nadprodukcją tej odmiany nie jest jeszcze dobrze widoczne, a marzeniem byłoby, żeby nasze związki i grupy producenckie były tak wydajne w poszukiwaniu nowych kontraktów za granicą, aby moment nadpodaży Gali odwlec jak najdalej w czasie.
Mamy przecież w Polsce warunki, które mogłyby nas uczynić jednym z ważniejszych dostarczycieli Gali na zachodnie (a może i dalsze) rynki. Koszty produkcji są u nas niższe niż na Zachodzie, posiadamy wieloletnie doświadczenie w uprawie jabłoni, względnie dobrze opanowaliśmy już agrotechnikę tej konkretnej odmiany, a warunki klimatyczne też nie są w kraju nad Wisłą najgorsze.
Chociaż dawno temu mówiono, że odmiana ta charakteryzuje się jakąś wyjątkową wrażliwością na mrozy, a jej uprawa w Polsce nie ma przed sobą przyszłości, Gala rośnie i ma się tutaj nieźle. (Ileż to w początkach bieżącego roku powstało mądro - głupich artykułów, że po niespodziewanie mroźnej zimie wartość sadów z Galą będzie się wyceniać w metrach sześciennych drewna opałowego… Tymczasem zawiązanie na Gali jest nadzwyczaj dobre. Pisaliśmy wtedy, żeby bardziej martwić się o Jonagoldy i - proszę bardzo - sprawdziło się. CZYTAJ WIĘCEJ).
Nie ma co wszystkiego widzieć w czarnych barwach - byleby sadzić z umiarem, poprawiać jakość i ograniczać pozostałości środków ochrony roślin w plonie, poszerzać wiedzę i produkować profesjonalnie, to może uda się nam zagospodarować nowe rynki i coś jeszcze na tej Gali zarobić (nam i szkółkarzom, bo z powodu regresji, chorób kory i drewna oraz zmieniających się mód na sporty, sadów z Galą raczej nie użytkuje się długo). A co z rakami, kiedy już ostatnie butelki Topsinu znikną z naszych magazynów? Tego nie wiadomo, ale może i na to coś się jeszcze wymyśli.
Po tym obszernym, lecz mało treściwym wprowadzeniu, pora już przechodzić do konkretów. Punktem wyjścia dla perspektyw danej odmiany na rynku, ale także sposobu produkcji, doboru sportu oraz wyboru momentu, w którym najbardziej opłaca się wprowadzić jabłka na rynek, powinna być analiza ekonomiczna. Przyjrzyjmy się zatem dynamice handlu Galą w sezonie 2020/2021 i spróbujmy z tego wyciągnąć jakieś wnioski na przyszłość.
Gala coraz dłużej obecna na rynku
W poprzednich sezonach handel sportami Gali dobiegał końca mniej więcej po połowie marca, kiedy na rynkach hurtowych nie można już było doprosić się skrzynki tej odmiany jabłek, a śladowe ilości Gali paskowanej, o ile cechowały się odpowiednią jakością, trafiały na eksport.
To się jednak zmienia, a Gala, chociaż w mniejszych ilościach, jest obecna na rynku coraz dłużej. Przyczyny są co najmniej trzy. Po pierwsze, przybywa w Polsce nasadzeń tej odmiany. Po drugie, rozwija się zaplecze przechowalnicze i poprawia się skuteczność długiego przechowywania owoców ziarnkowych. Po trzecie, producenci chcą przeczekać szczytowy moment podaży tej odmiany na rynek (wrzesień – październik), licząc, że w kolejnych miesiącach ceny ulegną poprawie.
Zawiedzione oczekiwania?
Obecnie mamy końcówkę maja. Handel Galą skończył się albo zbliża się ku końcowi. Można pokusić się o podsumowanie, a pierwsze, co ciśnie się na usta, to to, że ten sezon zawiódł nasze oczekiwania. Sezon 2019/2020, w którym ceny jabłek (nawet Idareda!) były bardzo wysokie, okazał się być niestety jednym z powikłań po koronawirusie. Rozbudził nasze oczekiwania i dał nadzieję, że następny nie będzie gorszy. Jednak w sezonie 2020/2021 powróciliśmy do względnie normalnej skali produkcji i popytu oraz standardowych warunków rynkowych. Musieliśmy zmierzyć się z cenami, które dalekie były od satysfakcjonujących.
Przebieg handlu Galą w sezonie 2020/2021
Na potrzeby dokumentacji cen przyjmujemy utrwalony na rynku podział sportów Gali na dwie grupy: „Galę Must” oraz „Galę paskowaną”.
Dobre warunki do sprzedaży Gali trafiły się w pierwszej połowie września 2020. Były to początki zbioru wcześniejszych sportów. Bez żadnych nakładów na przechowywanie, można było wówczas otrzymać ponad 2 zł za kg, jednak z tendencją do spadku ceny. Po 15 września ceny jabłek paskowanych w kalibrze >70 mm wynosiły 1,7 – 1,8 zł, a za <70 mm płacono ok. 1,3 zł za kg. Gala Must sprzedawała się jeszcze taniej. Widać było skłonność do obniżania stawek skupu w miarę zwiększania się podaży owoców na rynku – im bliżej pełni zbiorów Gali Must, tym taniej. Po 20 września ceny spadły do 1 zł za kg na sortowanie i dla wielu producentów była to granica nie do zaakceptowania. W sezonie ogólnoeuropejskiego spadku zbiorów jabłek, po suszy, przymrozkach i gradobiciach, mniej niż 1 zł za kg Gali przeczyło rozsądkowi. Sprzedawali ci, którzy nie mieli zaplecza przechowalniczego, a reszta umieszczała owoce w chłodniach.
Ceny, które osiagała Gala i inne odmiany od października 2020 do maja 2021 przedstawiono na ryc. 1. i 2.
Ryc. 1. Ceny oferowane przez grupy producenckie za Galę Must oraz Galę paskowaną w kolejnych miesiącach sezonu 2020/2021.
Ryc. 2. Ceny Gali paskowanej oraz Gali Must na tle jabłek innych, popularnych odmian w kolejnych miesiącach sezonu 2020/2021.
Obserwacje i wnioski
- Ceny Gali paskowanej były wyższe od innych odmian (Gala Must, Golden Delicious, Red Jonaprince, Szampion i Idared) w każdym miesiącu sezonu przechowalniczego.
- Ceny Gali paskowanej i Gali Must wzrosły po 5 – miesięcznym okresie przechowywania (październik 2020 – marzec 2021) o 40 – 50 gr na kg, co wskazywałoby, że ich przechowywanie na tle innych odmian było opłacalne.
- Najkorzystniejszym momentem sprzedaży Gali był początek września 2020, kiedy bez nakładów na przechowywanie można było otrzymać za jabłka 2 zł za kg. Później cena ta powtórzyła się dopiero w styczniu. Wskazuje to, że na rynku jest nisza na najnowsze, wcześnie wchodzące w dojrzałość zbiorczą sporty Gali. Pozostaje tylko pytanie, jak wcześnie powinny one dojrzewać? Czy w drugiej połowie sierpnia (np. Gala Schniga SchniCo), kiedy jest bardzo duża konkurencja ze strony odmian jesiennych (Paulared, Delikates), nie jest za wcześnie, aby wprowadzać owoce Gali na rynek? Czy lepiej poczekać do pierwszej połowy września?
- Wyłączając odmiany niszowe (np. Szara Reneta, Boskoop) oraz sezonowo zyskujące na wartości (np. Empire), paskowane sporty Gali są najdroższymi spośród odmian produkowanych towarowo. Jednak wysoka cena nie jest jedynym kryterium, które trzeba brać pod uwagę przy określaniu opłacalności produkcji. Dla porównania - Red Jonaprince jest o ok. 50 gr na kg tańszy, ale daje większy tonaż i jest znacznie łatwiejszy w produkcji.
- W trwającym sezonie obserwuje się spadki cen Gali Must oraz Gali paskowanej od kwietnia 2021, co tłumaczy się niską jakością owoców. Takie zjawisko nie musi być regułą – w sezonie 2019/2020 ceny Gali byłyby wyższe, gdyby przechować ją w dobrej kondycji do kwietnia – maja.
Związane z tematem
Gala - niskie ceny to przejściowy problem? (październik 2020)
Komentarze
Brak komentarzy