Prawda o biostymulatorach
W ciągu ostatnich kilku lat na rynku bardzo rozszerzyła się oferta preparatów biostymulujących. Wybór jest bogaty. Znajdziemy m. in. biostymulatory zawierające wyciągi z alg morskich, pierwiastki korzystne (np. krzem, tytan, jod), różne związki organiczne (np. aminokwasy, sterole, fitohormony, witaminy). Prognozuje się dalszy rozwój i wzrost wartości tego rynku do 4 mld dolarów w 2025 roku. Oferta biostymulatorów adresowana jest przede wszystkim do upraw ogrodniczych, w których kluczową rolę odgrywa wysoka jakość produkowanych owoców bądź warzyw, a produkcja powinna być – przynajmniej z założenia – bardziej dochodowa niż w uprawach typowo rolniczych.
Jednocześnie zdania producentów na temat stosowania biostymulatorów są podzielone. Część sadowników konsekwentnie obstaje przy moczniku i chlorku wapnia, twierdząc, że zbilansowane nawożenie doglebowe w połączeniu z interwencyjnymi opryskami nawozami dolistnymi i dokarmianiem wapniem umożliwia im wyprodukowanie satysfakcjonującego plonu. Inni przekonali się do stosowania biostymulatorów i uważają, że przy ich stosunkowo niskich cenach można uzyskać efekt daleko przekraczający nakłady poniesione na ich zakup. Wielu sadowników, którzy są fachowcami w swojej dziedzinie i słyną z produkcji jabłek naprawdę wyróżniającej jakości, przyjęło zabiegi biostymulatorami za standard i wykonuje je w każdym sezonie, traktując zakup „alg” za równie istotny, co zakup środków ochrony roślin czy nawozów mineralnych.
Jednak nawet wśród sadowników stosujących biostymulatory oceny ich skuteczności mogą skrajnie się różnić. Bywa, że w danym sezonie jeden producent informuje, że dzięki stosowaniu danego biostymulatora pozyskał zauważalnie wyższy, lepszy jakościowo plon owoców oraz obserwował większy wigor drzew w porównaniu z kwaterami nie opryskanymi. Z kolei drugi będzie utrzymywać, że efekt zastosowania preparatu był nieznaczny, praktycznie niezauważalny dla producenta. I który z nich ma rację? Prawdopodobnie zarówno jeden, jak i drugi. Wynika to z tego, czym naprawdę są biostymulatory i w jakich kategoriach powinno się oceniać ich skuteczność.
Jak można wywnioskować z samego określenia „biostymulator”, są to preparaty, których zadaniem jest stymulowanie procesów życiowych roślin. Może być to stymulacja procesów pobierania składników pokarmowych lub fotosyntezy, dzięki czemu drzewa lub krzewy są lepiej odżywione, silniejsze, mają potencjalnie wyższą zdolność do wydania plonu. Mechanizmy działania niektórych biostymulatorów nie zostały jeszcze wyjaśnione.
Kluczowe jest działanie biostymulatorów na polu ochrony roślin przed skutkami stresów biotycznych i abiotycznych. Skuteczność biostymulatorów powinna być rozpatrywana właśnie przez pryzmat łagodzenia skutków stresu. W warunkach polowych rośliny podlegają wpływowi wielu nakładających się na siebie czynników stresowych – suszy, nadmiernego promieniowania słonecznego, zbytniego uwilgotnienia podłoża, niskiej temperatury, szkodników, patogenów i innych. Działanie tych czynników stresowych jest skumulowane, a jeden stres może nasilać szkody wywoływane przez inny. Rolą biostymulatora jest ochrona roślin przed skutkami ekspozycji na czynniki stresowe, która może polegać na zwiększaniu ich naturalnej odporności, zmiataniu powstających podczas stresu wolnych rodników, które uszkadzają aparat komórkowy lub też ułatwianiu regeneracji. Wynika z tego, że efekty stosowania biostymulatorów mogą być skrajnie odmienne w różnych warunkach środowiska. Będą oczywiście lepiej widoczne tam, gdzie rośliny wystawione były na działanie stresu niż tam, gdzie stosowano wzorcową agrotechnikę, a pogoda w całym sezonie była bardzo łagodna. Tak więc w warunkach silnie stresowych można odnotować nawet spektakularne efekty działania substancji biostymulujących (np. 30 – procentowy wzrost plonu jabłek po zastosowaniu kwasu salicylowego w egipskim sadzie założonym na glebie piaszczystej, suchej, bardzo silnie zasolonej), podczas gdy w warunkach bliskich optymalnym efekt byłby zdecydowanie słabszy.
Trzeba mieć na uwadze, że gatunki roślin oraz ich poszczególne odmiany mają swoją określoną, warunkowaną przez czynniki genetyczne zdolność do wydania plonu. Przyjmijmy, że jakaś kwatera Gali może wydać 50 - 60 t/ha. Plon będzie różnił się w zależności od przebiegu warunków pogodowych, stosowanej agrotechniki i innych czynników, na które sadownik ma mniejszy bądź większy wpływ, ale nie uda się go zwiększyć ponad możliwości genetyczne roślin. Miejmy świadomość, że w wielu wysoko wydajnych sadach doszliśmy już do górnego progu możliwości plonotwórczych drzew. Sposobem na zwiększenie plonu może być tylko większe zagęszczenie roślin, ale może mieć to także swoje negatywne następstwa. To trochę jak z ludźmi – długość życia człowieka jest warunkowana jakimiś nie poznanymi dotąd czynnikami genetycznymi i nie da się jej wydłużyć ponad pewien próg. Niektórzy dożywają 70 lat, inni 80 lub 90. Ponad 100 lat życia to już ewenement, ale człowiek nie dożyje 150 lat, choćby nie wiem czym go nie „biostymulować”. Dlatego nie można przypisywać biostymulatorowi braku skuteczności w związku z tym, że plonu z kwatery nie udało się np. podwoić. Kryteria oceny powinny być inne.
Kilka zasad stosowania biostymulatorów
Przede wszystkim nie należy „wystawiać biostymulatorów na próbę”, licząc, że zrekompensują one podstawowe błędy agrotechniczne. Pomimo stosowania preparatów biostymulujących, należy dbać o prawidłową ochronę, zasobność gleby w składniki mineralne, optymalne pH, o ile to możliwe – nawadniać, stosować ochronę przeciwprzymrozkową. Sadownik musi przeciwdziałać wystąpieniu tych stresów, na które ma wpływ. Oprysk biostymulatorem nie zniesie na przykład skutków niskiego odżywienia drzew w makroelementy, ponieważ głównym celem stosowania tych preparatów nie jest zaopatrywanie roślin w składniki pokarmowe. Niektóre biostymulatory wcale ich nie zawierają w swoim składzie. Inne natomiast zawierają dodatek określonych mikroelementów, więc efekt ich stosowania może już wpłynąć na odżywienie drzew w te składniki, ponieważ zapotrzebowanie roślin na mikroelementy jest niskie i można skutecznie uzupełniać ich braki dzięki dokarmianiu dolistnemu. Generalnie biostymulatorów nie należy traktować jako środków o odżywczym wpływie na rośliny, a raczej jako pozytywne uzupełnienie strategii nawożenia. Należy spodziewać się po nich działania nasilającego naturalną odporność roślin na czynniki stresowe, ale nie znoszącego to działanie bądź zmniejszającego jego natężenie.
Ponadto, jeżeli już decydujemy się na stosowanie biostymulatorów, to lepiej nie robić tego doraźnie, już po wystąpieniu silnego stresu, ale przed jego wystąpieniem. Przykładem mogą być wiosenne przymrozki. Już po ich zaistnieniu, obserwując uszkodzenia w sadzie, sadownicy poszukują biostymulatorów, żeby poprawić kondycję drzew. Oczekują od nich cudownego działania, np. ożywienia martwych tkanek. Zastosowanie biostymulatora po fakcie, owszem, może wspomóc roślinę w procesach regeneracji, ale wtedy nie wykorzystujemy pełnego spektrum działania preparatu, które polega nie tylko na regeneracji szkód, ale przede wszystkim na wzmocnieniu odporności roślin na dany stres i zmniejszeniu jego szkodliwego wpływu. Wielu ludzi tego nie rozumie, a przecież to jest tak samo, jak z rozsadami warzyw. Jeżeli szykuję rozsadę pomidora i chcę ją w maju wysadzić do gruntu, to zabezpieczam ją biostymulatorem na wypadek wystąpienia przymrozku przed, a nie po, gdy już przemarzła i nie ma czego ratować.
Jest też problem zamieszania prawnego w kwestii rejestracji biostymulatorów na rynku europejskim, co daje pole do różnych nadużyć. Bez wdawania się w szczegóły, najlepiej wybierać sprawdzone preparaty, mające rejestrację (najlepiej w polskim MRiRW), kierując się ich potwierdzoną skutecznością i dobrym imieniem firmy.
Komentarze
Brak komentarzy