Czy warto panikować z powodu uszkodzeń pąków po niedawnych mrozach?
Po ubiegłotygodniowych mrozach w sieci zaroiło się od zdjęć przemrożonych pąków. Jako skutek spadków temperatury wróży się dramatyczne straty w plonach. To coroczna sensacja, która jednak niektórych producentów kosztuje dużo zdrowia. Zdaje się, że zapomnieliśmy o tym, że zimowe mrozy są w naszej strefie klimatycznej zjawiskiem całkowicie naturalnym. Czy rzeczywiście herbaciane pąki powinny nam obecnie spędzać sen z powiek?
„Natura jest mądrzejsza od ludzkich pomysłów”
Rośliny mają naturalne mechanizmy, dzięki którym dobrze znoszą mrozy zimowe. Odwadniają tkanki, aby w przestrzeniach międzykomórkowych nie wytrącały się kryształy lodu, które naraziłyby je na wysuszenie. Zmieniają skład kwasów tłuszczowych, zwiększając udział kwasów nienasyconych, które mają niższą temperaturę zamarzania (Dla przykładu – olej rzepakowy, który trzymamy w lodówce jest płynny w temperaturze, w której smalec jest już ciałem stałym. To zasługa dużej zawartości nienasyconych kwasów tłuszczowych w oleju roślinnym). Ponadto rośliny uruchamiają procesy korkowacenia komórek, dzięki czemu tworzą one wypełnione powietrzem warstwy izolacyjne, działające podobnie jak styropian. My natomiast możemy zrobić wiele, aby pomóc im w przygotowaniu do zimy albo pogorszyć ich naturalną odporność.
Trzeba brać pod uwagę, że różnice w tolerancji upraw na spadki temperatury zależą w dużym stopniu od tego, ile zrobiliśmy, aby przygotować je do spoczynku. Ostra zima weryfikuje i pokazuje błędy w agrotechnice – nadmierne i zbyt późne nawożenie azotem, nieskuteczną ochronę, za słabe odżywienie roślin, nieprawidłowe cięcie, brak kontroli wzrostu itd.
Nie na wszystkie czynniki mamy wpływ. W tym roku słabsze przygotowanie roślin do stanu spoczynku mogło wynikać z intensywnych opadów w sierpniu i wrześniu, które pobudziły rośliny do powtórnego wzrostu, a także długiej i ciepłej jesieni oraz braku mrozów w grudniu, które hartują tkanki przed sroższymi spadkami temperatury w okresie stycznia i lutego.
Mrozy też są czasem sadom potrzebne
Należy pamiętać, że zimowe mrozy jako naturalne zjawisko przyrodnicze mają wpływ na wiele innych czynników decydujących o plonie owoców niż tylko liczba zdrowych pąków. Ograniczają presję chorób roślin i szkodników, które są bardzo ważną przyczyną strat w uprawach owoców i podnoszą nakłady przeznaczane na produkcję. Skąd pewność, że drobne przemrożenia pąków czy nawet rany mrozowe na powierzchni drzew miałyby spowodować większe straty niż na przykład silna presja Drosophila suzukii po łagodnej i ciepłej zimie? Jak niedawno pisaliśmy, są duże szanse, że populacja tego groźnego szkodnika będzie niższa właśnie dzięki mroźnej zimie (CZYTAJ WIĘCEJ).
Pamiętajmy również o fizjologii roślin sadowniczych, które mniej więcej w styczniu kończą spoczynek bezwzględny i wchodzą w okres spoczynku względnego. Oznacza to, że o ich pozostawaniu w stanie uśpienia decydują tylko warunki zewnętrzne, np. temperatury powietrza. Gdyby nagle nastała wiosna, drzewa ruszyłyby z wegetacją, niezależnie od ochłodzeń, które miałyby dopiero nadejść.
Znacznie gorszy w skutkach byłby zatem dla plantacji owoców ciepły styczeń i luty, jak w roku ubiegłym, kiedy temperatury były wiosenne, a drzewa rozwijały pąki i kwitły zimą. Była to anomalia, która wyrwała rośliny ze stanu spoczynku względnego i wystawiła na działanie przymrozków, które przyszły dopiero w marcu i kwietniu. Obecnie mamy sytuację, że okres hartowania tkanek roślin pod wpływem niskich temperatur przesunął się z grudnia na styczeń. Po ciepłym grudniu drzewa nie były dostatecznie zahartowane przed mrozami z ubiegłego tygodnia, stąd może ich wrażliwsza reakcja. Tak czy inaczej, mróz jest czynnikiem, który jest dla roślin bodźcem do trwania w stanie spoczynku. Rośliny nie rozbudzone, są najmniej wrażliwe na uszkodzenia. Niska temperatura, jeżeli będzie utrzymywała się w najbliższych tygodniach, pozwoli roślinom lepiej znieść skutki wiosennych przymrozków, gdyż nie pobudzi ich do wegetacji. Dlatego lepiej dla naszych sadów, że zimą jest zimno niż gdyby przedwcześnie miała nadejść wiosna.
Uszkodzone pąki? Regeneracja
Jeżeli doszło do uszkodzeń pąków – czemu oczywiście nie przeczymy – mamy jeszcze dużo możliwości, aby pobudzić rośliny do ich regeneracji. Takim działaniem będzie choćby oprysk saletrą potasową we wczesnych etapach wegetacji (wtedy, gdy będą już rozwinięte tkanki zielone i roślina będzie miała czym pobrać nawóz). Potas sprzyja odbudowie uszkodzonych przez mrozy tkanek. Umożliwia regenerację dróg transportowych w podstawach pąków, którymi zawiązki będą zaopatrywane w składniki pokarmowe. Na rynku mnóstwo mamy również biostymulatorów, które wspomagają rośliny w odbudowie zniszczeń po mroźnej zimie. Oczywiście regeneracja jest możliwa tylko do pewnego stopnia uszkodzeń. Silnie przemrożonym pąkom takie działania nie pomogą.
Niezależnie od sezonu, owoców na giełdach nigdy nie brakuje. Wręcz przeciwnie – dotkliwy w skutkach jest dopiero ich nadmiar, o czym przekonaliśmy się boleśnie w sezonie 2018/19. Krojenie pąków to moda, która przywędrowała z Zachodu. Dawniej się tego w Polsce nie praktykowało. Być może sadownicy spali wtedy spokojniej?
Związane z tematem
Czy sadom potrzebna jest mroźna i śnieżna zima?
Bielenie pąków dla opóźnienia wegetacji - ochrona przed wiosennymi przymrozkami
Komentarze