Arsen w sadownictwie - negatywne skutki odczuwalne do dzisiaj
Historia stosowania toksycznego pierwiastka w uprawach owoców
Arsen, silnie toksyczny pierwiastek, znany jest nam szerzej z kryminałów i dokonywanych w nich zabójstw poprzez otrucie arszenikiem. Nie zawsze cieszył się złą sławą. Różne jego sole, jak na przykład wodoroarsenin ołowiu czy wodoroarsenin miedzi, przez całe dziesięciolecia wykorzystywano w produkcji sadowniczej jako skuteczne fungicydy i insektycydy. Swojego czasu arsen był na przykład podstawowym preparatem stosowanym przeciwko owocówce jabłkóweczce.
Długie lata ludzie nie zdawali sobie sprawy, że zatruwają arsenem swoje organizmy. Nie wiedzieli, że odkłada się on w ich skórze, we włosach, paznokciach; że wywołuje nowotwory, poronienia, wady rozwojowe płodów. Sole arsenowe były zalecane do regularnej ochrony upraw, nie tylko ogrodniczych, ale również rolniczych – np. do likwidacji stonki ziemniaczanej. Do zaniechania użytkowania arsenu skłoniło sadowników dopiero zahamowanie wzrostu drzew, spowodowane nagromadzeniem toksycznego pierwiastka w glebie. Skutki długoletniego stosowania tego pierwiastka w uprawach sadowniczych odczuwalne są do dziś.
Do największego skażenia arsenem dopuszczono w Stanach Zjednoczonych, w których zaczęto go używać już w 1870 roku w postaci zieleni paryskiej. W 1890 zastąpiono ją arseninem ołowiu. Nowoczesne na tamte czasy uprawy owoców intensywnie chroniono przed szkodnikami i chorobami. Upatrywano się w stosowaniu ołowiu i arsenu sposobu na dziesiątkujące uprawy owoców szkodniki i choroby. Tysiące hektarów gleb zostało z tego powodu zanieczyszczonych, wiele wymaga rekultywacji, a w zakładanych na nich sadach obserwuje się silną chorobę replantacji. W Polsce nie mamy tego problemu, bo na naszych terenach nie zużywano znaczących ilości arsenu do ochrony sadów.
Pestycydy oparte na solach arsenu ceniono za szybkie efekty, niską cenę, przyleganie do powierzchni liści, dostępność i odporność na niekorzystne warunki środowiska. Po ponad 40 latach masowego stosowania, w 1935 roku zaobserwowano pierwsze oznaki odporności szkodników na stosowane środki. W odpowiedzi zwiększano dawki i częstotliwość oprysków, włączono do programu ochrony także inne środki, np. znany ze swej szkodliwości dla środowiska naturalnego DDT.
W 1929 roku zużyto w Stanach Zjednoczonych 13 tys. ton, a w 1944 aż 39 tys. ton arseninu ołowiu. W latach późniejszych, głównie z powodu uodparniania się szkodników na coraz wyższe dawki oprysków i wejścia na rynek nowych insektycydów bazujących na związkach organicznych, popularność arsenu spadała. Zaczęto również powszechniej wykonywać badania owoców na pozostałości ołowiu, błędnie przyjmując, że to wyłącznie ten składnik oprysków odpowiada za pogarszanie się stanu zdrowia u spożywców, zaś arsen jest nieszkodliwy. W 1973 roku zużyto 1,8 tys. ton arseninu ołowiu, a więc ponad dwudziestokrotnie mniej niż w szczytowym momencie jego popularności w latach 40. XX wieku. Pomimo coraz liczniejszych sygnałów o szkodliwości arsenu, rejestrację opartych na nim preparatów wycofano w USA dopiero w 1988 roku!
Obserwowane dziś znaczne zawartości toksycznego pierwiastka w glebach rolniczych i wodach powierzchniowych są niechlubnym dziedzictwem amerykańskiego sadownictwa XX wieku. Wielu konsumentów spożywających zatrute arsenem owoce, a także wystawionych na długotrwałą ekspozycję arsenu rolników, zachorowało na nowotwory i poniosło śmierć.
Czy dzisiejsze sadownictwo wolne jest od substancji, które zagrażają zdrowiu producentów i konsumentów?
Opracowano na podstawie: The History of Lead Arsenate Use in Apple Production: Comparison of its Impact in Virginia with Other States.
Fot: Washington State Archives
Komentarze
Brak komentarzy