Turcja potrafi robić interesy na światowym rynku owoców i warzyw
Turcja, którą jeszcze za czasów Imperium Osmańskiego nazwano „chorym człowiekiem Europy”, zaczyna rozwijać swoje wpływy polityczne i gospodarcze na całym świecie. Ponieważ z krajem tym konkurujemy o pozycję lidera w produkcji jabłek w naszym regionie, nie możemy nie dostrzegać zmian, które w nim zachodzą.
Turcji nie krępują żadne unijne ograniczenia co do produkcji, stosowania środków ochrony roślin ani handlu – sprzedają, komu chcą oraz kupują, od kogo chcą. Mają bardzo tanią i dostępną siłę roboczą (ponad 80 mln mieszkańców; powszechnym zjawiskiem jest praca dzieci) oraz bardziej przyjazny produkcji owoców klimat. Dzięki temu dostarczają owoce nawet wtedy, gdy Europę dotykają kataklizmy pogodowe (np. ubiegłoroczne przymrozki). Oferta ich produkcji jest bardziej zróżnicowana – prócz powszechnych u nas jabłek, czereśni czy wiśni, Turcy z powodzeniem inwestują w uprawy cytrusów, bananów i granatów. Pod względem technologii produkcji są daleko w tyle za Europą, jednak za parę lat mogą nadrobić straty. Czy jesteśmy na to gotowi?
Ekspansja tureckich owoców na światowe rynki nie jest propagandą, lecz łatwym do zweryfikowania faktem. Turcy, dzięki swojej niezależności politycznej oraz typowo wschodniej umiejętności prowadzenia handlu, potrafią w porę dostrzec niedobory jakiegoś produktu na rynku owoców i wypełnić lukę. Eksportują owoce i warzywa do wielu zakątków kuli ziemskiej.
W 2020 roku wartość tureckiego eksportu świeżych owoców i warzyw wzrosła o 20,8% w porównaniu z rokiem poprzednim. Wyniosła 2,7 mld dolarów. Według danych KOWR nasz eksport owoców i warzyw jeszcze w 2019 roku wyniósł 3,2 mld euro. Kwota ta dotyczy łącznie warzyw i owoców świeżych oraz ich przetworów – dla pełnego porównania potrzebowalibyśmy danych wyłącznie dla owoców i warzyw świeżych. Póki co zarabiamy znacznie więcej, jeżeli jednak Turcja utrzyma taką dynamikę sprzedaży i co rok będzie zwiększać wpływy o 1/5, to szybko nas dogoni.
Największy udział zagranicznych dostaw w sektorze tureckich świeżych warzyw i owoców przypadł na pomidory, wiśnie, mandarynki i granaty. Ponadto jest duży popyt na tureckie brzoskwinie oraz jabłka. Lista głównych eksporterów owoców i warzyw z Turcji jest następująca: Rosja, Niemcy, Ukraina, Irak i Rumunia. Turcy wysyłają owoce tam, dokąd my z powodu embarga nie możemy.
W kolejnych sezonach planują nawiązać kontakty handlowe z Hiszpanią, Bangladeszem, Indiami, Wielką Brytanią i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi.
Prócz sprzedawania, Turcy potrafią również umiejętnie kupować. Przykład pierwszy z brzegu – import orzechów włoskich. Od wielu lat głównym producentem tych owoców są Stany Zjednoczone. Ich produkcja, podobnie jak kiedyś nasza produkcja jabłek, była nastawiona na jeden nadrzędny kierunek. W przypadku polskich jabłek była to Rosja, zaś w przypadku amerykańskich orzechów – Chiny. Po rozpoczęciu przez USA wojny handlowej z ChRL, Chińczycy postanowili zadać silny cios amerykańskiemu rolnictwu i wycofali się z importu orzechów. Amerykanie rozpaczliwie poszukiwali zastępczego rynku zbytu. Turcja, która od lat importowała orzechy z Ukrainy, zerwała kontrakty, wpędzając Ukraińców w niemałe tarapaty i zdecydowała się na import orzechów ze Stanów Zjednoczonych. Z całą pewnością Turcy nie zrobili tego bezinteresownie. A to nie wszystko, ponieważ dla przeciwwagi postarali się o import orzechów również z Chin, czyli kraju, który był sprawcą amerykańskich problemów…
Wracając do wątku polskiego – umacnianie pozycji Turcji jako eksportera owoców i warzyw powinno być dla nas mobilizacją do poszukiwania nowych rynków zbytu, abyśmy nie obudzili się, będąc za „chorym człowiekiem Europy” daleko w tyle.
Na podstawie aa.com.tr
Komentarze
Brak komentarzy