Spadek roli rynków hurtowych na rzecz sieci supermarketów nie jest korzystny dla polskiego sadownictwa
Niebezpieczne zjawisko marginalizacji handlu hurtowego na tle innych kanałów sprzedaży
Obserwowany od wielu lat spadek roli rynków hurtowych w handlu owocami ma wiele przyczyn. Jedną z nich są niekorzystne warunki prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce (m. in. biurokracja, wysoki ZUS, jedna z najniższych w Europie kwot wolnych od podatku), w efekcie czego ubywa małych sklepów spożywczych o polskim kapitale, których właściciele zaopatrują się w owoce właśnie na rynkach. Praca „na swoim” wiąże się z dużym ryzykiem, więc wielu ludzi woli zatrudniać się na etat, zamiast podejmować próby otwierania działalności gospodarczej. Gdyby przepisy bardziej sprzyjały rozwojowi polskiej przedsiębiorczości, nie nakładały na osoby zainteresowane prowadzeniem biznesu tylu obciążeń formalno – fiskalnych, które skutecznie odstraszają od własnej inicjatywy gospodarczej, można przypuszczać, że znaczna część osób zatrudnionych obecnie w supermarketach na stanowiskach „przynieś – pozamiataj”, otworzyłaby własne sklepy spożywcze. Dzięki temu więcej pieniędzy zostawałoby w polskich rękach, a nasza gospodarka (w tym tak podstawowa jej dziedzina – dystrybucja żywności!), byłaby mniej zależna od zagranicznego kapitału. Być może te warunki kiedyś zmienią się jeszcze na lepsze.
Zmniejszanie się liczby polskich sklepów spożywczych to także wynik zdominowania detalicznego obrotu żywnością przez sieci marketów o zagranicznym kapitale. Dziś, szczególnie w dużych miastach, trudno znaleźć dzielnicę, która nie byłaby „obstawiona” przez swoją Biedronkę, Lidla czy Carrefoura, a otoczenie tych marketów to pustynia pod względem handlu detalicznego, gdyż sieciówki wyniszczyły konkurencję. Taką sytuację obserwuje się na przykład na warszawskim Ursynowie. Próba otwarcia warzywniaka kończy się plajtą po 2 – 3 miesiącach, gdyż dzielnica została całkiem zawładnięta przez supermarkety. Gdyby polskich sklepów spożywczych było tam więcej, ich właściciele zaopatrywaliby się w jabłka, gruszki i owoce sezonowe na Broniszach. Popyt na rynku hurtowym byłby lepszy, a pieniądze trafiałyby z rąk polskiego przedsiębiorcy do polskiego sadownika. Niestety nikłe są szanse, aby ta sytuacja uległa zmianie, bo markety, którym pozwolono na nieograniczoną ekspansję kosztem polskich przedsiębiorców, nie znikną nagle z naszego rynku.
Część winy za niezbyt atrakcyjne dla producentów warunki sprzedaży na rynkach hurtowych ponosi także ogólna nadprodukcja owoców, wskutek której trzeba handlować w warunkach podaży wielokrotnie przewyższającej popyt. Aby szybciej pozbyć się towaru, niektórzy zaniżają ceny. Tym sposobem spadają one znacznie poniżej pułapu, który mogłyby w danym sezonie utrzymywać. Jeszcze inna kwestia wynika z tego, że handel owocami pod chmurką, spędzanie kilku dób na placu, nie jest łatwym kawałkiem chleba i dla licznego grona sadowników nie stanowi atrakcyjnej formy sprzedaży. Dlatego wielu producentów wybiera inne kanały zbytu – dostawę na rampy sieciówek, sprzedaż do grup producenckich albo inną, bardzo przyjazną formę sprzedaży owoców - handel za wagę w skrzyni z natychmiastową płatnością.
Proces marginalizowania udziału handlu hurtowego na tle innych kanałów sprzedaży przyspieszył na skutek pandemii koronawirusa. O ile w początkowych jej etapach obserwowano wzmożony popyt na owoce ziarnkowe (ostatnie partie Idareda sprzedawały się na rynkach hurtowych po ponad 3 zł za kg), później nastąpiła już stagnacja, a nawet pogorszenie koniunktury. Niekorzystna sytuacja na rynkach hurtowych utrzymuje się do dziś. To wynik wywołanego lockdownami spowolnienia gospodarczego. Wyłączono funkcjonowanie wielu podmiotów gospodarczych, które generowały popyt na świeże owoce i warzywa w hurcie – lokali gastronomicznych, hoteli, stołówek w szkołach i przedszkolach itp.
Dlaczego powinniśmy walczyć o utrzymanie i rozwój roli rynków hurtowych?
Odpowiedź wydaje się oczywista - na rynku potrzebna jest stabilizacja, różnorodność kanałów sprzedaży owoców. Jakiś sposób sprzedaży może nabierać większego znaczenie względem pozostałych, nie powinien jednak stawać się bezalternatywny.
Nie można dopuścić do monopolu skutkującego dyktatem, narzucaniem producentom niekorzystnych warunków skupu w oderwaniu od realiów handlowych, na które – chcąc czy nie chcąc – sadownicy muszą się godzić. Do takiej sytuacji prowadzi całkowite oparcie sprzedaży owoców na grupach producenckich bądź – co jeszcze gorsze – sieciach supermarketów o zagranicznym kapitale. Gdyby, co nie daj Boże, do tego doszło, sytuacja producentów owoców deserowych nie będzie wiele się różniła od dostawców surowca do przetwórni.
Przykład mogliśmy obserwować choćby w drugiej połowie września ubiegłego roku, kiedy koncern Jeronimo Martins (właściciel sieci sklepów Biedronka) skupował od sadowników jabłka deserowe po cenach wynoszących nawet poniżej 1 zł za kg, a więc znacznie poniżej kosztów ich produkcji. W tym samym czasie w marketach sprzedawano mokry przemysł z ubiegłego sezonu w cenie 4,99 zł za kg. Taka praktyka nie miała żadnego uzasadnienia ekonomicznego, z czego koncern nie próbował się nawet tłumaczyć – wyraził tylko „zdumienie” protestami sadowników pod swoją siedzibą.
Oczywiście możliwość sprzedaży owoców do sieci supermarketów ma swoje zalety. Umożliwia zbycie dużych partii towaru. Poza tym sieci mają wyśrubowane wymagania względem dostarczanych do nich owoców – przyjmują towar wysoki pod względem jakości, monitorują udział pozostałości środków ochrony roślin w plonie, co podnosi poprzeczkę wymagań jakościowych wobec polskiej produkcji owoców. Problemem byłaby natomiast bezalternatywność tego kanału sprzedaży. Warto, aby sadownicy mieli większy wybór, mogli korzystać z dobrodziejstw pracy na własny rachunek, a więc decydowania o tym, komu i w jaki sposób chcą sprzedać wyprodukowany towar oraz żeby nie musieli godzić się na niewolnicze warunki sprzedaży.
A kto powinien zadbać o utrzymanie i wzrost roli rynków hurtowych w polskim handlu owocami? Oczywiście kolejne ekipy rządzące i to niezależnie od formacji politycznej, gdyż utrzymanie silnego, niezależnego rolnictwa leży we wspólnym interesie społecznym.
Związane z tematem
Jak pozyskać i utrzymać stałych odbiorców na rynku hurtowym?
Sprzedaż owoców bezpośrednio z gospodarstwa - 10 porad, jak znaleźć klientów
Komentarze
Brak komentarzy