Portal sadownika

Jak nie zepsuć rynku gruszek?

21-01-2022 Portal-Sadownik.pl

Jak nie zepsuć rynku gruszek?

W związku ze spadkiem opłacalności produkcji jabłek, coraz więcej sadowników rozgląda się za bardziej dochodową alternatywą. Często dyskutowaną propozycją są grusze. Wielu myśli nie tyle o całkowitym przestawieniu produkcji na ten gatunek, ale wzbogaceniu o niego oferty gospodarstwa sadowniczego w ramach dywersyfikacji.

Spośród polskich sadowników, to właśnie producenci jabłek są pierwszą grupą, która ma szansę rozwinąć uprawę grusz. Mają już odpowiedni park maszynowy, gdyż w produkcji gruszek bazuje się na tym samym sprzęcie, co w produkcji jabłek. Posiadają doświadczenie z owocami ziarnkowymi, chłodnie oraz linie sortujące. To jednak zbyt mało, aby rozwinąć opłacalną produkcję gruszek w kraju. Do tego potrzebna jest znajomość nowoczesnej agrotechniki oraz wymagań rynku, co umożliwi przemyślaną strategię rozwoju produkcji owoców tego gatunku w Polsce.

Jak do tej pory, znaczenie gruszek w polskiej produkcji sadowniczej jest niewielkie, a nasz kraj wciąż pozostaje importerem tych owoców. W urodzajnym 2021 roku GUS oszacował zbiory gruszek w Polsce na 76 tys. t. Rok wcześniej wyniosły one 56 tys. t. Z kolei Włosi, będący czołowymi producentami gruszek, zbierają ich około 700 tys. t rocznie. Łączna produkcja w krajach Beneluksu i Hiszpanii wynosi około 300 tys. t rocznie. Nie o ilość jednak chodzi, lecz o jakość. Musi być ona konkurencyjna, jeżeli chcemy coś osiągnąć na zagranicznych rynkach.

Gruszki to trudna i wyspecjalizowana produkcja, wymagająca zaawansowanej wiedzy i doświadczenia. Świadczą o tym opinie eksporterów, którzy mówią, że znalezienie w Polsce gruszek wysokiej jakości, które można by wprowadzać na rynek zagraniczny, a w szczególności na rynki odległe, jest bardzo trudnym wyzwaniem. Mówiąc krótko – do Holendrów nam jeszcze daleko.

Nasza wyjściowa sytuacja w produkcji jabłek była inna niż gruszek. Polsce od dawna przysługiwało miano europejskiego lidera w produkcji jabłek, a chłonny rynek rosyjski był siłą napędową dla rozwoju polskiego sadownictwa. W związku z dużą opłacalnością, chętnie zakładano nowe nasadzenia i zwiększano produkcję. Były to głównie odmiany popularne na Wschodzie, ale bez jakiejkolwiek przyszłości w krajach zachodnich, gdzie konsumenci są zdecydowanie bardziej wybredni i mają inne upodobania.

Po wprowadzeniu rosyjskiego embarga nastał kryzys, który unaocznił, jak wiele dzieli polskie sadownictwo od realiów handlu ze światowymi odbiorcami, od współpracy z którymi zaczęła zależeć sprzedaż produkowanych w Polsce owoców. Pojawiło się zjawisko nadprodukcji, wynikające ze zbyt wysokiej podaży owoców nie spełniających wymagań zagranicznych kontrahentów, głównie z powodu niedostatecznej jakości oraz profilu odmian nie przystającego do tamtejszego popytu. Chociaż pod względem ilościowym nadal jesteśmy w Unii Europejskiej numerem 1 w produkcji jabłek, daleko nam do pozycji lidera w ich sprzedaży. Pomimo że od wprowadzenia rosyjskiego embarga minie w tym roku już 8 lat, nasze sadownictwo cały czas odczuwa jego negatywne skutki.

Nie zdołaliśmy urządzić się na nowym rynku. Nadal produkujemy zbyt wiele jabłek marnej jakości oraz odmian, które powinny już stopniowo (Ligol, Szampon) bądź natychmiastowo (Gloster, Idared) zmniejszać swój udział w podaży. Biorąc pod uwagę dłuższą perspektywę czasu, nawet w czasie szczytowej współpracy z Rosją możliwe było dywersyfikowanie zagranicznych rynków zbytu i szukanie porozumień handlowych z krajami Europy Zachodniej. Podejmując w porę tę współpracę z Zachodem, być może mielibyśmy nawet pewne szanse wywrzeć realny wpływ na rozwój rynku. Warunki były wtedy lepsze niż po wprowadzeniu rosyjskiego embarga, kiedy byliśmy już przyparci do ściany, a polscy sadownicy zaczęli oczekiwać, że Zachód będzie kupował ich jabłka przez litość.

W produkcji gruszek wchodzimy natomiast na rynek, który ma już swoje bardzo wysokie standardy i trudno oczekiwać, byśmy mogli wymusić na nim jakiekolwiek istotne zmiany. Musimy więc w pełni dostosować się pod względem wysokiej jakości oraz profilu odmian do wymagań potencjalnych kontrahentów. Rynek ten nastawiony jest niemal całkowicie na produkcję deserową, w związku z czym należy produkować owoce spełniające najwyższe standardy jakościowe.

Próbując krótko odpowiedzieć na postawione w tytule pytanie, można stwierdzić, że aby nie zepsuć nowego rynku, trzeba postępować dokładnie odwrotnie niż w produkcji jabłek. Rynek jabłek może być traktowany wyłącznie jako przykład błędów, których trzeba się wystrzegać przy rozwijaniu przyszłościowej produkcji gruszek. Zwiększanie produkcji gruszek bez przemyślanej strategii rozwoju rynku może w krótkim czasie doprowadzić do sytuacji, z którą borykają się dziś producenci jabłek.

Dużym błędem będą też próby sprzedaży za granicę owoców wybrakowanych jakościowo, co mogłoby bardzo szybko pogrążyć wizerunek polskiej gruszki. Eksporterzy musza więc dołożyć wszelkich starań, aby za granicę trafiał towar wzorcowy pod względem jakości, by stał się on wizytówką polskiej produkcji. Już eksport jabłek pokazał, że konkurowanie o klienta niską ceną to na dłuższą metę sposób na niską opłacalność zarówno dla producenta, jak i handlowca. Z kolei sadownicy muszą takiego właśnie towaru eksporterom dostarczać.

Bardzo ważna jest też promocja, zarówno na rynkach zagranicznych, jak i na rynku krajowym. Jeżeli chodzi o rynek polski, zrzeszenia producenckie powinny pracować nad zwiększeniem konsumpcji gruszek w kraju. Obecnie przeciętne spożycie tych owoców w Polsce nie przekracza 2 kg rocznie na osobę, podczas gdy w krajach Europy, w których produkcja gruszek jest wyższa, notuje się też wyższe zainteresowanie klientów owocami. Dla przykładu Włosi konsumują ok. 10 kg gruszek rocznie per capita, a Holendrzy – ok. 6 kg.

Dlaczego wzrost spożycia w Polsce jest tak istotny, nawet przy planowaniu produkcji nastawionej pod rynki zagraniczne? Podczas gdy zagranicę powinien trafiać towar o najwyższych parametrach jakościowych, to rynek krajowy może posłużyć do zagospodarowania owoców nie tyle wybrakowanych jakościowo (bo zepsułoby to popyt), co po prostu owoców dobrych, ale na przykład z pewnych względów nie nadających się do długiego przechowywania i dalekiego transportu. Jeżeli na rynku polskim wzrost popytu będzie nadążał za wzrostem produkcji, pozwoli to urządzić się na rynku zarówno producentom owoców w jakości premium, jak i producentom owoców dobrej jakości. Natomiast miejsce gruszek wybrakowanych jakościowo jest w przetwórni, a nie na rynku deserowym.

Istotne, aby rozwijać produkcję gruszek zgodnie z regularnie monitorowanym zapotrzebowaniem rynku. Ostrożnie sadzić odmiany, które mają potencjał na niepewnym rynku wschodnim lub rynku krajowym, żeby go nie przeciążyć. Przykładem może być odmiana Ksenia, która zanim wprowadzono czasowe embargo, trafiała na rynek białoruski. W tej grupie odmian są też odmiany polskiej i czeskiej hodowli, wśród których również znajdują się odmiany perspektywiczne, ale przez zagranicznych odbiorców będą one traktowane jako eksperyment. Trzeba więc rozwijać ich produkcję ostrożnie i starać się je promować. Obserwując standardy rynku zachodniego, widać, że czołową odmianą jest na nim Konferencja. Odmiana ta ma największy potencjał na zbyt na rynku polskim i rynkach zagranicznych, nie tylko europejskich, ale również arabskich. W przypadku Lukasówki, mówi się już o spadku zainteresowania klientów, gdyż odmiana ta, chociaż dobrze się przechowuje, ma gorsze walory smakowe niż Konferencja lub Faworytka.

Podsumowując, należy stwierdzić, że najgorszy scenariusz to gwałtowny wzrost produkcji gruszek niskiej jakości, dla których absolutnie nie ma miejsca na tym rynku. Natomiast przemyślany rozwój skoordynowany z potrzebami rynku, gromadzenie wiedzy i doskonalenie warsztatu oraz ukierunkowanie produkcji na wysokiej jakości owoce deserowe może być dla sadowników szansą, aby dużo zyskać na produkcji gruszek. Fakt, że rynek gruszek buduje się w Polsce od nowa, jest szansą, aby uniknąć błędów, które doprowadziły do tego, że dziś wielu producentów myśli o rezygnacji z uprawy jabłoni. Niech sytuacja na rynku jabłek będzie przestrogą, gdyż - jak powiedział kiedyś Einstein - szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów.

Związane z tematem

Szpalerowa produkcja deserowych porzeczek kolorowych - perspektywiczna nisza w sadownictwie?

Komentarze

Hanka 08:34:29 25-01-2022
Ja konsument-nie kupuje jabłek w sklepach sieciowych bo nie mają smaku i zapachu. Kupiłam w lokalnym sklepiku gruszki po 9zl kg i było to dla mnie drogo-fakt owoc dobry duży ładny i podobno z lokalnego sądu.ale porównując z cena bananów które importujemy to uważam że drogie gruzki. Jabłka za 3 zł kg. Brakuje mi odmian np.koksy.rzadko można kupić. Jabłka straciły sile w rynku poprzez brak smaku a gruszki niestety są malo n promowane i tutaj powinno kłaść się nacisk. Niestety sieci zagraniczne zniszczyły wizerunek naszego krajowego jabłka....jabłko drobne sprzedawane jako premium...brak slow
venom 20:50:18 22-01-2022
Wszystko pięknie ale gruchy plonują słabiej niż jabłonie a są wyższe nakłady pracy. W normalnym roku handlowym i tak bardziej opłaca się zrobić 50 t Ligola za 1,3 zł niż 20 t konferencji za 2,5 zł. Prosty rachunek. Gruszka musiała by być po 4 - 5 zł

Napisz nowy komentarz