I Kongres Produkcji Podstawowej - za nami najważniejsza konferencja branżowa tego roku
18 listopada 2021 roku w hotelu Arche w Warszawie odbył się I Kongres Produkcji Podstawowej – spotkanie z kilku względów wyjątkowe i bardzo wartościowe dla całej polskiej produkcji ogrodniczej. Organizatorem technicznym konferencji było przedsiębiorstwo Ewa-Bis Sp. z o. o.
Co wyróżnia tegoroczny KPP na tle innych wydarzeń branżowych? Po pierwsze fakt, że został zorganizowany oddolnie, przez zrzeszenia producentów dla producentów.
Po drugie, wszechstronność i bardzo wysoka wartość merytoryczna prelekcji. Swoimi spostrzeżeniami i wskazówkami dzielili się ze słuchaczami prelegenci, którym udało się osiągnąć sukces na polu, na którym pracują. Ludzie mający cenne doświadczenie, działający w branży od wielu lat i świetnie orientujący się w realiach polskiego rolnictwa, o których potrafili mówić bez ogródek, w razie potrzeby wyrażając również zasłużoną krytykę.
Konferencję wyróżnia także to, jak niewiele było na niej bełkotu, a jak dużo wartościowego przekazu. Na innych wydarzeniach tego typu człowiek spogląda na zegarek, słuchając treści, z których nic nie wynika i mając wrażenie, że równie dobrze mógłby wsłuchiwać się w gaworzenie niemowlaka… Tutaj było zupełnie inaczej.
Obyło się też bez nachalnego marketingu. Co więcej, dzięki wysokiemu wpisowemu, na kongresie nie było ludzi przypadkowych. Wyłącznie osoby zainteresowane treścią, mające coś do powiedzenia i zadające ciekawe pytania.
Ponieważ spotkanie trwało wiele godzin, nie ma sensu streszczać jego przebiegu w całości. Postanowiłem odnotować najcenniejsze spostrzeżenia, którymi warto się podzielić z szerszym gronem.
Wspólna Polityka Rolna UE – geneza, ewolucja, przyszłość
Pierwsze wystąpienie nosiło tytuł „Wspólna Polityka Rolna UE – geneza, ewolucja, przyszłość”. Głos w tej sprawie zabrał prof. Marian Podstawka, dyrektor IERiGŻ. Nakreślił wyzwania, które niesie ze sobą WPR. Zwrócił uwagę na sprzeczność między poszczególnymi celami WPR 2021, np. zapewnienie godziwych dochodów rolnikom a nacisk na zmiany środowiskowo – klimatyczne, które skutkują przecież zmniejszeniem wydajności produkcji. Zaakcentował, że sprecyzowane w taki sposób cele Zielonego Ładu, dotyczące m. in. procentowego ograniczenia zużycia środków ochrony roślin i nawozów, są dla Polski krzywdzące, gdyż średnio zużywamy znacznie mniej tych środków produkcji niż kraje Europy Zachodniej. 50 – procentowa redukcja zużycia pestycydów będzie miała inne skutki w Polsce (gdzie wg danych podawanych kiedyś przez min. Ardanowskiego rocznie zużywa się średnio 2 kg substancji aktywnej na hektar – przyp. aut.), a inne w Holandii, w której zużywa się rocznie 10 kg s. a. na ha. Tym sposobem Holendrom wolno byłoby zużywać rocznie 5 kg s. a., zaś Polakom tylko 1 kg. Prof. Podstawka zwrócił się do obecnych w sali członków Copa Cogeca, aby poruszyli ten temat na forum międzynarodowym, ci jednak odpowiedzieli, że spotykają się ze ścianą, bo organom unijnym brak jest woli wysłuchania opinii rolników.
Ponadto prelegent omówił dane obrazujące rozwój i obecny stan polskiego rolnictwa. Podkreślił, by mieć świadomość, że WPR to daleko idący interwencjonizm, który zaciera wpływ praw rynku na produkcję rolną. Gdyby nie unijne dopłaty, wiele kierunków produkcji nie miałoby szans przetrwania w warunkach wolnej gospodarki rynkowej.
Ważną konkluzją profesora było stwierdzenie, że cele, do których zmierza Unia Europejska, chociaż są w wielu przypadkach oderwane od rzeczywistości, to takie już pozostaną – nam trzeba dostosować się do nich na tyle, na ile się da, oraz radzić sobie i produkować w nowych realiach.
Panel dyskusyjny „Podstawowe wyzwania produkcji ogrodniczej”
W panelu dyskusyjnym wzięły udział osoby z branży, spośród których większość to członkowie projektu CoreTeam. Rozmową pokierował p. Maciej Dolata z Inspire Smarter Branding. Głos zabierał dr Mirosław Korzeniowski, prezes stowarzyszenia Agroekoton i członek CoreTeam; p. Michał Lachowicz z konsorcjum Appolonia, La Sad Sp. z o. o., wiceprezes zarządu KZGPOiW, członek CoreTeam; dr Barbara Groele, sekretarz generalny KUPS i członek CoreTeam oraz p. Paweł Myziak ze Zrzeszenia Producentów Papryki RP i członek CoreTeam. Dyskusja podzielona była na dwie tury. Podczas pierwszej mówiono o zagrożeniach związanych z polityką rolną UE, zaś podczas drugiej – o pozytywnych scenariuszach dla rozwoju polskiego ogrodnictwa w nowych realiach. Poniżej postarałem się nie tyle streszczać wystąpienia poszczególnych prelegentów, ale zaznaczyć moim zdaniem najcenniejsze płynące z nich spostrzeżenia i wnioski.
Na wstępie dr Korzeniowski obrazowo stwierdził, że „wywalą nam rolnictwo do góry nogami”. Następnie wskazał, że narzucone z góry decyzje Komisji Europejskiej to jedno, ale wiele błędnych decyzji w tych sprawach, w których mamy autonomię, jest niestety podejmowanych w Polsce. Potrzebna jest współpraca całego sektora, aby jego zdanie przebijało się do świadomości decydentów. Urzędnicy i biurokraci nie mają wyobrażenia o realiach produkcji rolniczej, dlatego nasza rolą – jako producentów – jest organizować się i lobbować ku własnym interesom. Ciekawe spostrzeżenie dr Korzeniowskiego dotyczyło celu WPR – prelegent zaznacza, że intencją jego autorów nie jest pomoc rolnikom, ale „zmuszenie ich” do produkowania dla Europejczyków zdrowej i jednocześnie taniej żywności. Podmiotem tych wytycznych są konsumenci, a nie producenci.
W drugiej części wystąpienia dr Korzeniowski zaznaczył, że musimy zmienić nasze podejście do produkcji rolnej z ciągłego użalania się na poszukiwanie i wdrażanie realnych rozwiązań. Decyzje polityczne już zapadły, teraz musimy się do nich dostosować, jeżeli chcemy dalej utrzymać się na rynku. W realizacji Zielonego Ładu mamy dużą przewagę nad innymi krajami UE, gdyż nasze rolnictwo charakteryzuje się mniejszym niż na Zachodzie zużyciem środków ochrony roślin i nawozów. Z powodu znacznie mniejszej chemizacji, nasza pozycja wyjściowa jest więc lepsza niż rolnictwa zachodnioeuropejskiego [tutaj należałoby jednak rozwiązać sprawę procentowych ograniczeń nakładanych przez Zielony Ład, o których była mowa w wystąpieniu prof. Podstawki – przyp. aut.]. Dzięki temu możemy nawet przodować w realizacji postanowień Zielonego Ładu, bo będzie nam łatwiej produkować w warunkach narzuconego ograniczenia zużycia ŚOR niż naszym zachodnim konkurentom. Nasza produkcja podstawowa nie jest bowiem tak dalece zindustrializowana jak na Zachodzie. Nie należy bezrefleksyjnie atakować postanowień Zielonego Ładu, ale próbować wykorzystać naszą przewagę. Dzięki wspólnym wysiłkom mamy szansę przekuć potencjalne trudności w sukces. Jak zaznaczył Korzeniowski, zacząć można od umiejętnego gospodarowania i zmniejszenia zużycia mineralnych nawozów azotowych wobec gwałtowanego wzrostu ich cen. Konkluzję z wystąpienia można streścić następująco: Zamknąć etap narzekania, które i tak nikomu nie służy i niczego nie zmieni. Zamiast tego więcej działać.
Ważniejsze wnioski z wystąpienia p. Pawła Myziaka ze Zrzeszenia Producentów Papryki RP są takie, że polscy producenci rolni są ze sobą skłóceni, nie zrzeszają się, nie współdziałają w realizacji wspólnych interesów, a o wszystkie swoje własne niepowodzenia zbyt chętnie obciążają dystrybutorów. Porównując ogrodników do stada, powiedział, że podobnie jak w przyrodzie łatwo wykończyć drapieżnikom rozproszone zwierzęta, tak samo łatwo przychodzi innym rozgrywanie skłóconych, polskich producentów. Stwierdził, że niekoniecznie za dużo produkujemy, a raczej za mało sprzedajemy. Skoro jesteśmy w czołówce pod względem produkcji większości gatunków owoców i warzyw, dlaczego nie potrafimy wyznaczać trendów na światowych rynkach?
Z kolei p. Michał Lachowicz z konsorcjum Appolonia zwrócił uwagę, że nie tylko jako polscy, ale jako europejscy producenci zaczynamy przegrywać rynki pozaeuropejskie. Spadek konkurencyjności europejskiego rolnictwa nie wynika wyłącznie z błędnych decyzji politycznych, wina leży też po stronie producentów i ich zrzeszeń.
Jeżeli chodzi o zdanie Lachowicza na temat sytuacji polskiej produkcji ogrodniczej, nie jest ona dobre. Nie ma nas na Wschodzie (z powodów politycznych), nie liczymy się również na Zachodzie (z powodu niespełniania obowiązujących tam standardów). Perspektywiczne są rynki Afryki Północnej i arabskie rynki Bliskiego Wschodu, jednak również tam nasza pozycja jest zagrożona. Przedstawiciel Appolonii zwrócił uwagę na rosnące znaczenie Ukrainy na rynkach arabskich.
Prelegent wskazał też, że pułapką może być koncentrowanie się na produkcji wyłącznie tego, co wiąże się z unijnymi dopłatami. Trzeba liczyć się ze skutkami tych dopłat dla sytuacji na rynku. Stymulują one rozwój kierunków produkcji, które bez subwencji niekoniecznie miałyby szansę się utrzymać.
Radą p. Lachowicza jest, abyśmy patrzyli, co produkować, żeby później dobrze to sprzedać. Nie skupiać się tylko na tym, by produkować więcej, a o zbyt już się nie martwić, zakładając, że wszystko się jakoś sprzeda (najwyżej obniży się cenę).
Dr Barbara Groele z KUPS podkreśliła konieczność takiego wdrażania zmian w polskim ogrodnictwie, aby były jak najmniej szkodliwe dla producentów. Nie uda się tego zrealizować bez jasnego wyrażania stanowiska producentów – niezbędne jest ich lobbowanie na korzyść własnego i europejskiego rynku, gdyż mamy wiele celów wspólnych. Zdaniem prelegentki potencjalne zagrożenie jakim jest dla polskiego ogrodnictwa Zielony Ład i Strategia od Pola do Stołu można przekuć w sukces. Warunkiem są rzeczowe dyskusje i merytoryczna współpraca.
W drugiej części wystąpienia p. Groele zaznaczyła niezwykle ważną potrzebę bieżącego identyfikowania potrzeb swoich odbiorców przez sektor ogrodniczy, gdyż ich preferencje nie są stałe i zmieniają się z biegiem czasu. Zapewni to możliwość opłacalnej produkcji takiego towaru, na który jest realny popyt. Przedstawicielka KUPS zwróciła również uwagę, że wielką stratą polskiego sadownictwa jest brak sadów typowo przemysłowych, co skutkuje produkcją surowca do przetwórni w technologii owoców deserowych. Jest to ogromne marnotrawstwo kapitału i czasu.
Analiza kosztów od pola do stołu na przykładzie polskich jabłek deserowych
Prezentacja p. Michała Lachowicza na ten temat poparta była kalkulacjami opłacalności produkcji jabłek deserowych różnych odmian w sezonie bieżącym i sezonach poprzednich. Uwzględniała koszty produkcji, pracy, plon, przychód z hektara i inne istotne z punktu uprawy danej odmiany czynniki. Nie da się tutaj przytoczyć tych danych, ale warto wskazać główne wnioski płynące z wystąpienia.
Jak wynikało z przedstawionych danych, czynnikiem decydującym o opłacalności produkcji jabłek deserowych nie była wielkość zbioru, ale posiadana odmiana. W 2021 za dochodową można uznać tylko produkcję Gali paskowanej i Golden Deliciousa. Z perspektywy dwóch lat (sezony 2020 i 2021), oprócz wyżej wymienionych, zysk zapewniały również odmiany Red Delicious, Red Jonaprince oraz Mutsu. Co ciekawe, w grupie tej nie znalazła się Gala Must. Dwie odmiany – Idared i Gloster – nie zapewniły zysku nawet w dobrym pod względem sprzedaży roku 2020.
Według Lachowicza, na razie nie należy obawiać się wzrostu produkcji Gali paskowanej w skali kraju, gdyż praktycznie każdą ilość tej odmiany polscy dystrybutorzy są w stanie sprzedać po cenach zbliżonych do cen na rynku Unii Europejskiej. Gali paskowanej dotyczy ponad połowa zapytań z zagranicy. Polska Gala paskowana łatwo znajduje nowe rynki zbytu, co daje podstawy sądzić, że jeszcze bardzo długo nie doświadczymy jej nadpodaży.
Przedstawiciel Appolonii zwraca uwagę, że opłacalne jest tylko to, czego potrzebuje klient. Musimy produkować pod odbiorcę (Gala paskowana, Golden Delicious), a nie dlatego że jest nam łatwo (Idared). Skupiać się na oczekiwaniach rynku, a nie na własnych życzeniach, że wszystko uda się jakoś sprzedać. W dobie nadprodukcji przetrwają producenci, którzy będą w stanie gospodarować w trudnych warunkach rynku i dostosować się do jego oczekiwań.
Wartą odnotowania wskazówką p. Lachowicza było to, że w kalkulacjach opłacalności produkcji jabłek sadownicy często nie uwzględniają kosztów transportu i bardzo wysokich kosztów sortowania.
Patriotyzm konsumencki
Na temat znaczenia patriotyzmu konsumenckiego głos zabrał p. Marcin Wroński, zastępca dyrektora generalnego KOWR. W swoim wystąpieniu podkreślił, że działania kształtujące postawy patriotyzmu (organizowane zarówno oddolnie, przez producentów i ich zrzeszenia, jak i przez instytucje państwowe) będą miały kluczowe znaczenie dla rozwoju popytu na polskie produkty spożywcze.
Ciekawe było spostrzeżenie, że są to już ostatnie chwile, kiedy polskie rolnictwo konkuruje na arenie międzynarodowej niską ceną sprzedaży (możliwą m. in. dzięki niskim jeszcze na tle innych państw kosztom zatrudnienia). Stoi przed nami wyzwanie dopracowania jakości produkcji, aby na tym polu konkurować z zagranicą. Nie będzie to łatwe, bo nie mamy tak sprzyjającego klimatu jak w Ameryce Południowej, ani tak żyznych gleb jak na Ukrainie. Rozwiązaniem według p. Wrońskiego jest ciągłe doskonalenie technologii produkcji, wypracowanie polskim produktom stabilnej pozycji na rynku, promowanie polskich marek, korzystanie z certyfikacji.
Opłacalność produkcji rolniczej, czyli dlaczego opłaca się liczyć w rolnictwie
P. Marcin Żekało, właściciel firmy prowadzącej doradztwo w agrobiznesie, zwrócił uwagę, że w Polsce za postępami w agrotechnice nie nadążają postępy w ekonomice produkcji rolnej. Brak kalkulowania opłacalności na poziomie gospodarstwa ma wiele negatywnych następstw i bardzo utrudnia dalsze planowanie produkcji. Według prelegenta niezbędne jest gromadzenie i weryfikacja danych rachunkowych gospodarstw. Istnieje potrzeba rozwoju nie tylko doradztwa agrotechnicznego, ale również doradztwa z zakresu ekonomiki produkcji.
Wyzwania dla sektora związane z Zielonym Ładem
Głos w tej sprawie zabrał ponownie dr Mirosław Korzeniowski. Zwrócił uwagę na nieprecyzyjne i często bezsensowne wydatkowanie środków przeznaczonych na rozwój nauk rolniczych. Jako przykład podał dofinansowania na wykorzystanie łazików marsjańskich w sadownictwie. Zaznaczył, że pieniądze te powinny służyć podejmowaniu badań realnie sprzyjających naszemu rozwojowi. Akcentowanie potrzeb branży i współpraca ze środowiskiem naukowym jest jednym z zadań projektu CoreTeam.
Dalej dr Korzeniowski podkreślił, że narzucony Zielonym Ładem cel rozwoju rolnictwa ekologicznego do 25% w przeciągu 9 lat jest w polskich warunkach nierealny. Najprawdopodobniej zostanie skorygowany, jak wcześniej już bywało w przypadku unijnych planów. Według prelegenta rzuca się w oczy dysproporcja między możliwościami rozwoju produkcji ekologicznej w poszczególnych krajach UE. Jako przykład podał Austrię, gdzie duży udział użytków ekologicznych możliwy jest dzięki ogromnej powierzchni alpejskich łąk i pastwisk. W Polsce po prostu nie ma takiego potencjału, mamy inne uwarunkowania produkcji rolniczej. Jeżeli już rozwijać ekologię, to według Korzeniowskiego istotne jest różnicowanie gatunków, które będą pod nią przeznaczane – o ile na przykład z powodzeniem można uprawiać w systemie ekologicznym aronię, to uprawa jabłoni czy truskawek na większą skalę nie jest wydajna.
Obecnie producenci powinni uczyć się stosowania środków ekologicznych, aby przygotować się na wycofywanie kolejnych substancji aktywnych w kolejnych latach.
Przedstawiciel Agroekotonu pokazał też przykłady – jego zdaniem – celowo oczerniające polską produkcję sadowniczą. Jednym z nich było zdjęcie broszury, w której informowano o toksycznym działaniu pozostałości pewnej substancji aktywnej w plonie. Jako ilustrację do tego tekstu zamieszczono czerwoną porzeczkę, jednak substancja ta nigdy nie była dopuszczona do stosowania w Polsce ani w Unii Europejskiej. Takie materiały są rozpowszechniane przez tzw. organizacje ekologiczne. Producenci muszą jednoczyć się i dawać odpór czarnemu PR-owi. Natomiast konsumenci powinni wywierać presję na markety, aby wprowadzały one do sprzedaży produkty krajowe.
Wystąpienia w panelu „Handel krajowy i międzynardowy”
Po przerwie obiadowej wystąpienia odbywały się równolegle w trzech panelach: doradztwo i certyfikacja, handel krajowy i międzynarodowy oraz technologie produkcji. Z racji zainteresowania tą tematyką, wziąłem udział wyłącznie w dyskusjach o handlu. W panelu poruszano następujące tematy:
- Rola rynków hurtowych na przykładzie RH Bronisze – Monika Tyska, RH Bronisze.
- Czy pośrednik jest w handlu potrzebny? – Sebastian Szymanowski, GPO Galster.
- Zakupy odpowiedzialne społecznie w branży warzyw świeżych – Paweł Lipień, Primavega.
- Sztuka życia razem, czyli jak budować relacje dostawca/detalista/klient – Michał Sadecki, MSL Consulting.
- Możliwości sprzedaży na rynku krajowym i rynkach zagranicznych – Marek Marzec, Ewa-Bis.
- Sukces gospodarstwa sadowniczego na przykładzie Maciejowego Sadu – Maciej Karczewski (w zastępstwie prezentował Marek Marzec).
Zdecydowanie warto tutaj streścić wypowiedź p. Szymanowskiego, który podkreślił, że najlepszą sytuacją jest taka, w której producent w pełni poświęca się produkcji owoców, zaś handlem zajmuje się pośrednik. Dzięki temu sadownik unika szeregu problemów, takich jak np. budowanie relacji z klientami i analiza ich potrzeb, troska o zapewnienie ciągłości dostaw i przygotowanie odpowiednio dużych wolumenów na czas. Według przedstawiciela GPO Galster, nie da się precyzyjnie określić, jak wysoki powinien być zarobek pośredników. O tym, że relacje układają się „po partnersku” świadczy, że zarabia zarówno jedna, jak i druga strona.
P. Marek Marzec z konsorcjum Ewa-Bis przedstawił sukcesy spółki na polu handlu krajowego i międzynarodowego. Zwrócił uwagę, że użalanie się nad stratą rynku rosyjskiego jest bezzasadne. Wcale nie jest to rynek perspektywiczny. Jak się wyraził, Rosjanie nie mają odpowiedniej siły nabywczej i nie ma tam szans na rozwój sprzedaży owoców wysokiej jakości, które musimy produkować jako nowocześni sadownicy. Zainteresowanie owocami będzie tam raczej spadać, bo są małe szanse na rozwój mody na zdrowe odżywianie. W dłuższej perspektywie współpraca z rynkiem rosyjskim mogłaby pogłębić zacofanie polskiego sadownictwa.
Pokazał również, jak wiele można osiągnąć na innych rynkach (Ameryka Południowa, Azja, Afryka Północna i Czarna Afryka, Półwysep Arabski, Unia Europejska) dzięki umiejętnemu nawiązywaniu relacji handlowych i budowaniu na tych rynkach polskich przyczółków. Warunkiem naszej ekspansji jest jedynie praca nad jakością i dostosowanie profilu odmianowego do potrzeb odbiorców. Jakości jednak wciąż bardzo brakuje, czego dowodem jest, że sady deserowe stanowią w Polsce 100%, ale większość ich produkcji trafia do przetwórstwa.
Wisienką na torcie była krótka prezentacja gospodarstwa sadowniczego Maciejowy Sad z okolic Wrocławia, które dzięki zaangażowaniu właścicieli, odniosło wielki sukces na skalę regionu. Dochodowość zapewnia nowatorskie podejście do sprzedaży owoców różnymi kanałami i pod różnymi postaciami. Potencjał jest ogromny i ogranicza go tylko kreatywność. Maciejowy Sad dostarcza owoce bezpośrednio do biur zlokalizowanych we Wrocławiu, sprzedaje je na rynkach oraz bezpośrednio z gospodarstwa, a nawet ze specjalnej maszyny zwanej „jabłkomatem”. Odmiany mniej atrakcyjne lub owoce o niższych parametrach jakościowych udaje się zagospodarować po stawkach wyższych niż oferuje przemysł, dzięki produkcji soków, herbatek owocowych, konfitur, czipsów jabłkowych i innych przetworów. Sadownik stara się budować trwałe relacje z odbiorcami i udało mu się wypracować rozpoznawalną markę w swoim regionie produkcji.
Ustalenia Kongresu Produkcji Podstawowej powinien prześledzić każdy świadomy, profesjonalny producent owoców. Miejmy nadzieję, że równie wartościowe spotkania będą się jeszcze w przyszłości odbywać.
Komentarze