Czy to już koniec Ursusa?
Czarne chmury nad polskim Ursusem
Od kilku lat w mediach pojawiają się doniesienia o coraz gorszej kondycji finansowej polskiego producenta maszyn rolniczych. W 2017 roku spółka Ursus S. A. odnotowała 23,2 mln zł straty. W 2018 roku straty wyniosły już 150,7 mln zł. Podczas gdy inni europejscy producenci maszyn rolniczych notowali tłuste lata w zyskach z handlu sprzętem rolniczym, polskie zakłady zaprotokołowały ponad 80 – procentowy spadek sprzedaży ciągników.
Przedsiębiorstwa nie było stać na pokrycie bieżących zobowiązań. W związku z tym nie było w stanie uzyskać finansowania na dalszą działalność. Jego problemy zaczęły się nawarstwiać. Zakupów elementów niezbędnych do produkcji maszyn Ursus mógł dokonywać tylko po przedpłacie. Produkcja autobusów, która miała rozszerzyć ofertę spółki, zakończyła się klęską, gdyż Ursus nie wywiązywał się w terminie z zaciągniętych zamówień, za co groziły mu wielomilionowe kary.
Na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą
W marcu 2019 do Ursusa wszedł komornik sądowy, który zajął część majątku ruchomego przedsiębiorstwa na wniosek PKO Banku Polskiego, któremu zakłady zalegały z zapłatą ponad 10 mln zł. Władze Ursusa informowały wówczas, że wskutek zajęcia materiałów, surowców i półproduktów, nie mogą wykonywać swojej bieżącej produkcji, co utrudnia restrukturyzację spółki.
W kwietniu 2019 roku wybuchła afera związana ze złożeniem przez Komisję Nadzoru Finansowego zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z obrotem akcjami Ursusa o wartości niemal 2 mln złotych. Dodatkowo KNF zablokowała konta spółki Pol-Mot Auto, która jest większościowym udziałowcem Ursusa. Według komisji naruszenia prawa miały dopuścić się trzy osoby zasiadające w radzie nadzorczej Ursusa.
W tym samym miesiącu pojawiły się także informacje, że Ursus przygotował plan drastycznego cięcia kosztów, zwolnień, likwidacji fabryki w Lublinie oraz zawężenia oferty sprzętu rolniczego do najbardziej rentownych modeli. Zaplanowano zaprzestanie produkcji ładowaczy czołowych oraz rozrzutników obornika i skupienie się na prasach zwijających, przyczepach rolniczych i ciągnikach.
W listopadzie 2019 roku informowano, że kolejni prezesi rezygnują z zarządzania zadłużoną spółką Ursus S.A., zaś wierzyciele domagają się spłat zadłużenia. Wśród największych wierzycieli były banki – PKP BP, Getin Noble Bank oraz Bank Gospodarstwa Krajowego. Celem pokrycia strat przewidziano sprzedaż części majątku. Zakłady w Opalenicy i Dobrym Mieście miał wykupić za ponad 25 mln zł brytyjski inwestor Alamo Group Europa, jednak wycofał się w ostatniej chwili.
Zakłady Ursus pogrążyły się także poprzez kontrakty z afrykańskimi odbiorcami. Jeszcze w 2018 mówiło się, że polskie ciągniki podbiją rynki rozwijających się krajów Afryki. Niestety firma nie wywiązała się w terminie z realizacji kontraktu z Tanzanią ani nie wykonała umowy na dostawę sprzętu rolniczego do Zambii.
Dalsza restrukturyzacja i szemrani chińscy inwestorzy…
W połowie stycznia bieżącego roku Ursus poinformował media, że zwraca się do Agencji Rozwoju Przemysłu o wydłużenie do 31 marca 2021 r. terminu spłaty zobowiązań w wysokości 15,5 mln zł (bez odsetek). Tydzień wcześniej spółka otrzymała od ARP oświadczenie o rozwiązaniu umowy pożyczki i wezwanie do spłaty 15,5 mln zł w związku z brakiem spłaty przez firmę kapitału i odsetek.
Pomimo problemów zakłady pracowały nad swoją ofertą, czego dowodem było zawarcie 20 października 2020 porozumienia z chińską firmą China Dongfeng Motor Industry. W podpisanym liście intencyjnym ustalono główne założenia i harmonogram pracy przy wdrażaniu nowych pojazdów z napędem elektrycznym i wodorowym. Produkcja miała bazować na rozwiązaniach technologicznych DMI oraz doświadczeniu Ursusa. Pierwsze pojazdy miały zostać wprowadzone na rynek już w drugiej połowie 2021.
5 stycznia 2021 Ursus S. A. zgodnie z obowiązującym w polskim prawie giełdowym obowiązkiem informacyjnym, poinformował o tym fakcie swoich akcjonariuszy. W efekcie 7 stycznia Chińczycy wycofali się z porozumienia, argumentując, że Ursus złamał umowę o zachowaniu poufności. To oczywiście byle pretekst, jednak stawia naszego producenta traktorów w jeszcze gorszej sytuacji.
Restrukturyzacja trwa, ale szanse na odzyskanie przez spółkę płynności finansowej są coraz niższe. Szkoda tylu lat dorobku i modernizacji polskiego rolnictwa. Pandemia pokazała dobitnie, że nawet w dobie globalizacji nie można polegać na dostawach z firm zagranicznych. Przetrwanie polskich producentów sprzętu rolniczego powinno być zatem priorytetem dla kraju o silnie rozwiniętej produkcji rolniczej.
Komentarze
Brak komentarzy