Czy sadom potrzebna jest mroźna i śnieżna zima?
W ubiegłych latach mieliśmy zimy, które przypominały raczej jesień – opadów śniegu nie było, siąpił deszcz, a temperatura oscylowała wokół 0 °C. Ostatnia prawdziwa zima trafiła się bodajże w sezonie 2012/2013, kiedy na ulicach i polach zalegał śnieg, a temperatura spadała do dwudziestu kilku stopni poniżej zera.
Obserwujemy, że zima przesuwa się nam na wiosnę, dając o sobie znać w trakcie wiosennych przymrozków. W minionym sezonie trwały one aż do końca maja, wpływając kolejno na wszystkie fazy fenologiczne decydujące o plonowaniu drzew – rozwój pąków, kwitnienie, wzrost zawiązków. O ile w okresie „planowej” zimy (grudzień – marzec) rośliny są przygotowane na niskie temperatury i znoszą je dobrze, wiosną są rozhartowane i nawet nieduże spadki temperatury poniżej zera bardzo negatywnie na nie oddziałują. Z punktu widzenia producentów owoców korzystniejsza byłaby zima taka, jaka trafiała się dawniej, czyli z mrozami w okresie spoczynku roślin, a nie w trakcie wegetacji.
Brak zim z prawdziwego zdarzenia niesie ze sobą wiele negatywnych konsekwencji dla produkcji ogrodniczej. Z roku na rok wzmaga presję patogenów i szkodników, których populację mocno ograniczały mrozy.
Negatywne następstwa braku mroźnych i śnieżnych zim
Sztandarowym przykładem choroby, której presja nasila się z braku mrozów, jest mączniak jabłoni. Jej sprawca, grzyb Podosphaera leucotricha, zimuje w uśpionych pąkach wegetatywnych i generatywnych. Ponieważ są one chorobowo zmienione, łatwiej wymarzają, zabijając patogen zdolny do przetrwania wyłącznie w żywych tkankach żywiciela. Po ich zniszczeniu, grzyb nie infekuje rozet liściowych ani nie rozprzestrzenia się w sadzie. Do wymarznięcia tych pąków potrzeba jednak temperatury niższej niż – 20, a nawet - 25 °C, najlepiej utrzymującej się co najmniej przez parę dni. Takie mrozy byłyby zdolne przełamać epidemię mączniaka, niestety nie trafiały się już od kilku lat, co w połączeniu z gorącymi i suchymi sezonami wegetacyjnymi nasila problem.
W okresie jesienno – zimowym dużym problemem są także choroby kory i drewna, m. in. raki. Wywołujące je patogeny zdolne są rozwijać się i uszkadzać tkanki w niższych temperaturach, stąd ich powszechne występowanie w okresie spoczynku roślin. Jednak zimowe mrozy, najlepiej utrzymujące się przez kilka – kilkanaście dni, skutecznie ograniczają ich populację. Ich brak powoduje długotrwały rozwój chorób kory i drewna.
Mroźna zima ogranicza także populację groźnych szkodników. Przykładem może być bawełnica korówka, która jest coraz większym utrapieniem w sadach jabłoniowych. Standardowo mszyca ta spędzała okres zimy pod ziemią, na korzeniach roślin czy w okolicach szyjki korzeniowej. Obecnie coraz częściej obserwuje się, że tylko część populacji szkodnika schodzi pod ziemię (aby odtworzyć kolonię na wypadek, gdyby przyszły mrozy), reszta natomiast zimuje na częściach nadziemnych roślin. Jest to gatunek raczej ciepłolubny, dlatego chłodna zima skutecznie przetrzebiłaby jego populację. Wówczas walka z tą bardzo uciążliwą mszycą byłaby łatwiejsza.
Najgroźniejszym szkodnikiem na plantacjach porzeczek jest wielkopąkowiec porzeczkowy. Szpeciel ten nie tylko zmniejsza plon, uszkadzając pąki, ale jest wektorem wirusa rewersji. Zaatakowane przez niego krzewy słabiej owocują i są wrażliwsze na wymarzanie. Walka z nim jest trudna, ponieważ cały rozwój szpeciela, poza okresem migracji, odbywa się w pąkach. Pąki te są chorobowo zmienione, wyraźnie powiększone. Mrozy ograniczyłyby populację szkodnika, powodując wymarzanie pąków, a nawet całych porażonych przez niego krzewów, które należałoby wyciąć, wynieść z plantacji i spalić.
Kolejny przykład – misecznik śliwowy, bardzo groźny szkodnik wielożerny. Pojawia się m. in. w sadach śliwowych, jabłoniowych, leszczynowych, na plantacjach borówki wysokiej. Wcześniej nie był to agrofag wywołujący znaczne szkody gospodarcze, a do ograniczania jego populacji wystarczała profilaktyka. Zmieniły to ciepłe zimy, które sprzyjały przezimowaniu misecznika. Jest szkodnik ciepłolubny, który najlepiej rozwija się w okresach ciepłych i suchych. Stadium zimującym są larwy drugiego pokolenia, które spędzają okres niskich temperatur pod tarczką samicy. Niskie temperatury ograniczały jego presję. Dziś możemy otwarcie mówić o pladze misecznika śliwowego.
Inny aspekt związany ze zmianami klimatycznymi i występowaniem coraz cieplejszych zim polega na zadomawianiu się w Polsce inwazyjnych szkodników, które wywodzą się z cieplejszych stref klimatycznych. Znajdują one na naszym terytorium warunki zbliżone do tych, które miały w naturalnych miejscach swojego występowania. Przykładem może być ślinik luzytański, bardzo groźny gatunek ślimaka nagiego, który jest utrapieniem na plantacjach owoców jagodowych, roślin ozdobnych i warzyw. Ślimaki zjadają wszystkie elementy roślin (blaszki liściowe, młode pędy, kwiatostany, owoce). Pozostawiają wgryzy, przez które - szczególnie w warunkach wysokiej wilgotności - wdają się patogeny wywołujące choroby roślin. Same mięczaki mogą być również nośnikiem patogenów. Ślinik luzytański pochodzi z terenów Półwyspu Iberyjskiego (Hiszpania, Portugalia), jednak znalazł w dzisiejszym klimacie Polski warunki sprzyjające dla rozwoju swojej populacji.
Kolejna zaleta zim z prawdziwego zdarzenia to obecność pokrywy śnieżnej. Jest ona doskonałym źródłem wody dla wchodzących w okres wegetacji roślin. W przeciwieństwie do jednorazowych opadów, topnieje stopniowo, zapewniając długotrwały dopływ wody. To szczególnie istotne w dobie zagrożenia suszowego, z którym borykamy się od wielu lat. Dodatkowo śnieg chroni podziemne części roślin przed wymarzaniem.
Oczywiście mroźna zima ma także swoje negatywne następstwa. Są nimi na przykład uszkodzenia pni i konarów drzew (np. pionowe pęknięcia kory). Praktycznie nie wykonywanym już w sadach zabiegiem, który zabezpieczał drzewa przed pęknięciami mrozowymi, było bielenie pni wapnem. Pod wpływem silnych mrozów mogą zamierać rośliny (szczególnie gatunki wrażliwe na niskie temperatury, np. jeżyna, malina, winorośl), w pierwszej kolejności wypadają jednak egzemplarze osłabione przez choroby czy żerowanie szkodników, zbytnio wysilone owocowaniem, słabo odżywione, przenawożone azotem. Większość gatunków (w tym brzoskwinia) bardzo dobrze znosi nawet siarczyste mrozy, o ile tylko występują w okresie pełnego spoczynku. Jeżeli pojawiają się po rozhartowaniu roślin, są zabójcze w skutkach. Lepsza zatem chłodna zima niż wiosenne przymrozki.
Jakie są prognozy na zimę 2020/2021?
Według prognozy AccuWeather, firmy od 58 lat świadczącej usługi prognozowania pogody na całym świecie, zbliżająca się zima niczym nie będzie różnić się od tych, które trafiały się w ostatnich latach. Temperatury będą wyższe niż w wieloleciu. Będzie względnie ciepło i bezśnieżnie. W grudniu temperatura ma zawierać się w przedziale od – 4 °C do 4 °C. Opady śniegu i okresowe mrozy prognozuje się dla Polski wschodniej w pierwszych tygodniach grudnia. Ma je przynieść wyż znad Syberii. Zasadniczo jednak średnia temperatura w grudniu – lutym ma być o 2 – 3 °C wyższa niż norma z wielolecia. A może jednak aura nas zaskoczy?
Komentarze
Brak komentarzy